Niektórzy nazywają ten wynalazek kolejnym milowym krokiem w ewolucji kultury palenia i/lub zabiegów leczniczych z wykorzystaniem dymu, inhalacji, aromaterapii. Nasi przodkowie początkowo zaciągali się świętym lub leczniczym dymem prosto z ognisk. Dla wzmocnienia efektu zaczęto je rozpalać w zamkniętych pomieszczeniach: w jaskiniach, pod namiotami, w budynkach. Później przyszły kadzidła wraz z kadzielnicami dużymi (dla grupy – dzisiaj np. kościelne) i małymi (prywatne), od których niedaleko już było do konstrukcji
cybucha i fajki. Kolejnym epokowym wynalazkiem była arabska fajka wodna, filtrująca część szkodliwych substancji smolistych przez wodę. Później pojawił się słynny bong, czyli jakby odwrócona klasyczna wodna fajka – podobno amerykańscy żołnierze podpatrzyli jego konstrukcję w czasie wojny w Wietnamie.
Odparowywacze to nowy etap tej długiej drogi – i wynalazek oraz przyrząd na miarę XXI wieku.
Temperatura spalania THC jest mniejsza niż temperatura spalania marihuany. Podgrzewając zioło do temperatury spalania THC bez spalania suszu powodujemy, że utrata THC jest znacznie mniejsza, a sam proces mniej szkodliwy dla zdrowia. Urządzenie zwane odparowywaczem zostało wynalezione stosunkowo niedawno i zwykle posiada w sobie sporo elektroniki, m. in. do dokładnej regulacji temperatury. Nagrzewa ono materiał roślinny bez jego spalania. Naukowcy twierdzą, że metoda ta zapewnia dostarczenie organizmowi tych samych związków (kannabinoidów) co palenie - ale bez wielu produktów ubocznych spalania. W wysokiej temperaturze substancje zawarte w testowanym materiale parują nie paląc się, a co za tym idzie wytwarza się dużo mniej toksycznych i szkodliwych substancji zawartych w dymie. Jeżeli odparowywacz posiada regulację podgrzewania ziół to jest nawet możliwość inhalacji świeżymi wilgotnymi ziołami.
Para vs. dym: pojedynek w laboratorium!
Do tej pory przeprowadzono co najmniej cztery badania naukowe nad odparowywaczami. Badania wykazały znaczne ograniczenie w uwalnianiu szkodliwych składników. Pierwsze badania dwóch prostych „parowników” przeprowadzono już w 1996 roku i wtedy jeszcze można było znaleźć w oparach dziesięć razy więcej substancji smolistych niż THC, choć była to wciąż aż do 30% poprawa w porównaniu do najlepszego alternatywnego sposobu palenia. W czasie innych badań, przeprowadzonych przez holenderskich naukowców z Uniwersytetu w Leiden w 2006 roku, testowano już nowoczesne urządzenie o nazwie Volcano wypełnione preparatami z czystym THC. Naukowcy stwierdzili: "Nasze wyniki wskazują, że bezpieczny i skuteczny sposób dostarczania kannabinoidów wydaje się być dostępny dla pacjentów. Ostateczna dawka THC wchłonięta przez płuca jest porównywalna do palenia marihuany, przy czym uniknięto drażniących układ oddechowy wad palenia”.
Podczas korzystania z materiału roślinnego (surowe szczyty kwiatowe), oprócz THC, uwolniło się kilka innych kanabinoidów, a także szereg innych składników roślinnych, w tym terpenoidy.
Jednak przy użyciu czystego THC nie wykryto żadnych produktów degradacji jak delta-8-THC, lub nieznanych związków chemicznych. Analiza pary z Volcano wykazała także, że w wielu próbach dostarczała ona 36% - 61% THC. Najnowsze badania przy użyciu czystych preparatów kanabinoidowych osiągały maksymalnie 54%. Dla porównania, badania papierosów z konopi palonych poprzez maszynę w różnych warunkach (czasu zaciągania się, prędkości powietrza) wykazały podobne rezultaty: 34% do 61%. Wskazuje to na to, że użytkownicy odparowywacza mogą uzyskać pożądany efekt z podobną ilością materiału co podczas tradycyjnego palenia. Warto jednak wiedzieć, że im dłużej para jest przechowywana, tym więcej THC jest tracone - gdyż skrapla się ono na powierzchni odparowywacza lub balonu. Ta strata wydaje się być nieistotna w ciągu kilku minut, ale może przekroczyć 50% po 90 minutach! Co ciekawe, badania w Leiden wykazały, że aż 30% -40% THC nie zostaje wchłonięte przez płuca, i jest wydalane wraz z wydechem.
W trakcie wcześniejszego badania urządzenia o nazwie M1 Volatizer naukowcy odkryli, że "istnieje możliwość odparowania medycznie aktywnego THC przez ogrzewanie marihuany do temperatury na krótko przed punktem spalania, a tym samym wyeliminowanie lub znaczne zmniejszenie szkodliwych toksyn, które są zwykle obecne w dymie marihuany ".
Odparowywacz uwalniał THC w temperaturze 185 stopni Celsjusza, przy czym całkowicie eliminował 3 mierzone produkty spalania: benzen, toluen i naftalen. Ilość smoły i tlenku węgla również uległa zmniejszeniu. Te pozytywne wyniki bardzo różnią się od rezultatów uzyskanych przez naukowców w trakcie wcześniejszych badań. Prowadzi to do wniosku, że skuteczność odparowania różni się znacznie w zależności od urządzenia. Szeroki zakres wyników testów z różnych odparowywaczy sugeruje, że wybór sprzętu jest głównym czynnikiem determinującym efektywność dostawy THC do organizmu, jak również ilość szkodliwych produktów ubocznych wytworzonych (lub nie) w trakcie pracy urządzenia. Należy wybierać systemy, które zapewniają najwyższą ilość substancji czynnych i ich jak najszersze spektrum – są one uważane za najbardziej skuteczne dla zastosowań leczniczych.
Wcześniejsze rygorystyczne badania były sponsorowane przez słynne MAPS - Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies.
Twórca tej naukowej placówki i jednocześnie organizacji non-profit Rick Doblin obronił doktorat nt. prawnych regulacji psychodelików w harwardzkiej Kennedy School of Government. Od ponad 20 lat MAPS naciska na rząd i agencje federalne w celu wznowienia badań nad wartościowymi lekami takimi jak cannabis i inne psychodeliki oraz zbiera fundusze na wspieranie wysiłków naukowców. Założyciel organizacji ma nadzieję, że kiedyś także zdrowi ludzie będą mogli korzystać z tych substancji w celach psychologicznych, jak członkowie indiańskich kościołów czy on sam w młodości. Wszakże dzisiaj leki takie jak Viagra czy Prozac są zalecane nie tylko chorym, ale także w celu poprawienia jakości życia ludzi zdrowych. MAPS w latach 1993 - 2009 roku sponsorował badania nad skutkami używania odparowywaczy i fajek wodnych pod kątem filtrowania dymu lub oparów marihuany. Celem badań było ustalenie czy stosowanie tych przyrządów może zmniejszyć zagrożenia zdrowia związane z paleniem marihuany. Badania odbywały się w licencjonowanych laboratoriach badawczych samego DEA (agencji antynarkotykowej). Niestety, rząd utrudniał prace naukowców jak tylko potrafił – głównie poprzez niedostarczanie na czas zamówionej legalnie do badań marihuany. Z powodu nadmiernych opóźnień i frustracji, w 2009 roku laboratorium, z którym MAPS współpracowało, wycofało się z projektu.
Obecnie MAPS stara się o zgodę na przeprowadzenie badania wpływu palonej i / lub odparowanej marihuany na objawy PTSD (zespół stresu pourazowego) u weteranów wojennych.
Protokół badania wymaga aby niektórzy pacjenci korzystali z odparowywacza, inni zaś – z palili konopie na tradycyjne sposoby. MAPS wcześniej wielokrotnie studiowało efektywność działania odparowywaczy, lecz miało to miejsce w latach 90-tych zeszłego wieku. Bez wątpienia od tamtej pory wiele się zmieniło w technologii produkcji tych urządzeń. Przetestowano wtedy dwa proste modele odparowywacza w porównaniu do fajek wodnych i papierosów z konopi indyjskich z filtrem oraz bez filtra. Dym wytwarzany na każdy sposób analizowano na obecność stałych cząstek (smoły) i 3 głównych kanabinoidów. Różne metody palenia zostały następnie ocenione w oparciu o stosunek kanabinoidów do smoły. Oba testowane odparowywacze osiągnęły wynik o 25% lepszy niż niefiltrowane papierosy z konopi indyjskich jeśli chodzi o obecność smoły. Jednak mimo wszystko oba odparowywacze wyprodukowały ponad dziesięć razy więcej smoły niż kanabinoidów, co być może częściowo było związane z niską mocą (2,3% THC) w marihuanie dostarczonej na potrzeby badania przez amerykańską agencję rządową. O dziwo, w tym samym badaniu stwierdzono, że fajki wodne i papierosy konopne z filtrem dostarczały o 30% mniej THC niż zwykłe niefiltrowane skręty. Powodem było to, że bongi i filtry odfiltrowały psychoaktywne THC wraz ze smołą, tym samym wymagając od użytkowników spalenia więcej , aby osiągnąć swój zamierzony efekt. Badanie nie mogło jednak wykluczyć, że używanie fajek wodnych może nieść inne korzyści, takie jak filtrowanie szkodliwych gazów, jak np. tlenek węgla. Badacze nie mierzyli obecności gazów toksycznych, takich jak amoniak czy tlenek węgla, ale wcześniejsze badania wykazały spadek obecności tlenku węgla przy korzystaniu z odparowywacza.
Chociaż odparowywacz produkuje czystsze opary niż palenie, nie eliminuje on całkowicie ryzyka podrażnienia dróg oddechowych.
Korzystanie z urządzenia może niekiedy powodować kaszel. To jednak może być spowodowane samym działaniem THC, co do którego jest wiadomo, że miewa silne działanie wykrztuśne. Czynniki wpływające na wynik sesji z odparowywaczem to: temperatura; gęstość materiału botanicznego; jego ciężar, zawartość wody i olejków eterycznych; spójność materiału w komorze napełniania; rodzaj i moc zioła czy różnych preparatów, takich jak haszysz, olej haszyszowy itp.; czas przechowywania oparów; ilość THC w wydychanym powietrzu (technika oddychania). Nie wszystkie te czynniki zostały odpowiednio przebadane. Dotychczasowe wyniki wskazują, że najbardziej efektywna temperatury do odparowywania THC to około 226 stopni Celsjusza. Wydajność spada do około połowy przy 150 do 180 stopni w zależności od materiału. Najczystsze preparaty to gwarancja najwyższej wydajności wynoszącej 54% w przypadku czystego THC (w porównaniu do 29% przy stosowaniu materiału roślinnego z 12% zawartością THC).
Jak ograniczyć szkody i ryzyko?
Oczywiście teoretycznie konopie najlepiej byłoby spożywać, a nie spalać. Okazuje się jednak, że nie zawsze – i od tej reguły bywają wyjątki. Brytyjscy parlamentarzyści z Izby Lordów w swoim Raporcie n/t Cannabis (1998) zaproponowali następującą hierarchię ryzyka: 1. Palenia mieszanki marihuany i tytoniu jest najbardziej ryzykowną metodą, ponieważ substancje smoliste i toksyny (plus bibułka) są wdychane przez palącego. 2. Palenie skręta z czystej marihuany, co pozwala użytkownikowi uniknąć wdychania tytoniowego dymu. 3. Jeśli konopie są palone w fajce, żadna bibuła nie jest spalona i wdychana, a część smoły i toksyn może pozostać w fajce. 4. Fajki wodne lub bongi mogą mieć swoje zalety, ponieważ dym będzie wdychany w niższej temperaturze, a niektóre substancje smoliste mogą pozostać zawieszone w wodzie. 5. Odparowywacze (ang. vaporizers) przeznaczone są do ogrzewania konopi do punktu, w którym THC zostanie uwolnione bez spalania rośliny. 6. Wreszcie, ryzyko związane z paleniem marihuany można byłoby całkowicie wyeliminować, jeśli użytkownicy przyjęliby doustnie sposoby użycia - konopie mogą być spożywane jako żywność czy napój.
Tylko prawdziwy fachowiec albo pacjent przyzna jednak, że wdychanie dymu niekiedy posiada swoje zalety w porównaniu do np. połykania tabletek: pozwala na skuteczniejszą kontrolę dawki i „haju”, oraz łatwiejsze znalezienie dawki skutecznej leczniczo, a niepowodującej skutków niepożądanych.
Innymi słowy: paląc trudniej przedawkować. Dodatkowo, u chorych na nowotwory często występują nudności i wymioty po chemioterapii i często wolą oni inhalację z oczywistych powodów: pigułki z THC nie potrafią utrzymać w żołądku dostatecznie długo, aby zaczęła działać i zdążyła przynieść ulgę. Tabletki z THC istnieją od dawna, ale nie zostały przyjęte dobrze przez pacjentów. Pomimo wad palenia, pacjent może jednak w ten sposób regulować ilość spożywanego THC bardziej efektywnie.
Pomimo nielegalności marihuany, istnienia związanego z prohibicją czarnego rynku i wielu szkodliwych dodatków do produktu, palenie konopi nie jest uważane przez autorytety medyczne za czynność mającą negatywny wpływ na zdrowie publiczne czy na drogi oddechowe użytkownika, w tym na występowanie raka płuc. Uprawa własnej marihuany jako sposób na zmniejszenie zagrożenia dla zdrowia i bezpieczeństwa użytkownika konopi została dozwolona w 2005 roku przez belgijski Parlament, ponieważ stało się jasne, że zakaz, a w konsekwencji niemożność kontroli jakości, prowadzi do występowania na rynku złej jakości produktów - często z domieszką substancji niebezpiecznych , co w rezultacie powoduje wiele poważnych problemów zdrowotnych.
Dlaczego warto używać odparowywacza? Z wielu względów. Po pierwsze: oszczędność. Palenie suszu roślinnego powoduję stratę ok. 40%-90% aktywnych składników.
Spora część dymu ucieka także w ramach tzw. palenia biernego, zwłaszcza jeśli preferujemy skręty. Inhalacja za pomocą nowego wynalazku powoduje bardziej wydajne wdychanie aktywnych substancji zawartych w suszu. Poza tym dym nie ucieka w przestrzeń, ale jest zbierany pod szklaną kopułą czy w balonie. Jednym słowem, odparowywacz to urządzenie ekonomiczne. Po drugie: smak i zapach. Jest delikatny; wdychane opary nie drażnią gardła; odczuwamy wrażenie wciągania czystego powietrza, po czym czuje się czysty smak ziół - dzięki temu można nieporównywalnie mocniej zaciągać się niż przy zwyczajnym paleniu. No i po trzecie i najważniejsze: zdrowie – inhalacja jest zdecydowania zdrowsza niż palenie. Opary będące efektem podgrzania suszu roślinnego są prawie wolne od smoły i wielu toksyn powstających w trakcie palenia. Niektórzy twierdzą, że w porównaniu do skręta doświadczają jakby „czystego” efektu, bez niepożądanych działań ubocznych.