Kłi_ bardzo chaotycznie, lecz temat jak najbardziej zacny.
Witam ponownie starych wyjadaczy jak i nowych growerów. Dawno się nie odzywałem, dawno nie poprowadziłem jakiejkolwiek fotorelacji, lecz życie niestety jest przewrotne. Konto pozostało i sądzę, że nie będziecie musieli zanadto długo czekać na kolejną fotorelację mojego wykonania. Pozdrowienia dla ekipy
Również chętnie się wypowiem.
Podczas każdej uprawy jaką prowadziłem, w odpowiednio przygotowanym zeszycie prowadziłem szczegółowe notatki z zakresu życiowego cyklu konopi. Rośliny te, jako że są one jedno sezonowe, a cykl ich wzrostu i kwitnienia zamyka się w obrębie 60-110 dni, zaliczamy do roślin najszybciej wzrastających oraz dojrzewających. Nie trudno zauważyć zmiany, które dają o sobie znać co kilka dni. Mając na uwadze taki stan rzeczy, musimy z góry być przygotowani na to, że najmniejszy błąd może okazać się raną śmiertelną w całej uprawie. Ktoś kiedyś zauważył, że błędy popełnione w czasie wegetacji tych roślin, są niewybaczalne przez cały dalszy ich wzrost. Wielu growerów przyznaje, że faza wegetacyjna jest mniej ważna od fazy kwitnienia. Są to brednie, gdyż podobnie jak w przypadku dziecka, nie można naprawić "charakteru" w przyszłości skoro dzieciństwo zostało zapamiętane jako czas burzliwych kłótni, beztroski i przemocy.
Piszesz o wyczynach Jorge'a Cervantes tak jakby był on równy Tobie oraz growerom na tym forum. Mężczyzna ten, uprawia marihuanę medyczną na terenie Ameryki. Nie przeczę temu, że jest on autorytetem wielu plantatorów, którzy mają na uwadze dobro rośliny i jej końcowego wyniku, a nie ostatecznego zysku, mimo to nie można porównywać swoich wyczynów lub umiejętności z nim. On żyje w innych realiach. Stał się osobistością, z którą inni, a w szczególności prawo musi się liczyć. Ma dostęp do wielu informacji, które przed nami są zatajone, a przede wszystkim posiadał swobodę działania. Ta swoboda pozwala mu na prowadzenie dalszych badań w swojej dziedzinie i przy sprzyjającym klimacie potrafi z małego nasiona wykształcić konopnego potwora. Wielu z pewnością mu zazdrości, był czas, że ja sam chętnie czerpałem wiedzę z jego internetowych podręczników, jakkolwiek nie możemy spoczywać zaledwie na szablonach zza oceanu, musimy sami kreować swoją wiedzę w środowisku jakim dysponujemy. Słyszałem kiedyś opinię, że kto umie dobrze jeździć na motocyklu, ten fantastycznie jeździ na rowerze. Jeżeli my potrafimy doskonałe rośliny uprawiać w naszym srogim klimacie, to w klimacie amerykańskim jesteśmy w stanie tworzyć równie kunsztowną botanikę co Jorge. To pocieszająca myśl
Oglądałem wiele fotorelacji na tym forum, jak i poprzednim. Jeżeli chodzi o temperaturę, zauważyłem dziwną anomalię, że plantatorzy mają problem z jej nadmiarem lub niedomiarem. Rzadko spotkałem się z fotorelacją, w której plantator sam ustalał wartość temperatury. Jest to wywołane słabym przygotowaniem, złym miejscem, bądź bezpieczeństwem, które bądź co bądź jest ważniejsze od końcowego wyniku. Moim zdaniem, jeśli tylko jest możliwość dokładnego kontrolowania temperatury, powinna ona być odzwierciedleniem środowiska. Utrzymywanie stałej temperatury jest o tyle niekorzystne, że konopie są roślinami dzikimi i przy ich krótkim cyklu życiowym nie warto przystosowywać każdego osobnika do nieznanych wcześniej realiów. Dlatego jestem zwolennikiem utrzymywania różnej temperatury dniem i nocą. Jaka ona powinna być? To już temat dyskusyjny, ja zazwyczaj utrzymywałem 24-25 stopni dniem i 20 stopni nocą.
Co się tyczy wentylacji. Rośliny są organizmem ożywionym. My również takim jesteśmy, więc skoro wentylator biurowy wieje nam ciągle w twarz, z czasem przyzwyczaimy się do siły wiatru, może nam ona nie przeszkadzać, a może wręcz przeciwnie drażnić kiedy nadmiernie się przyzwyczaimy. Podobnie jest z rośliną i podobnie jak wyżej twierdzę, że uwielbia ona naturalne warunki do jakich się przystosowała przez setki lat mutacji. Dlatego w boksie powinniśmy instalować wentylatory tak, aby oscylowały one chociażby w 45 stopniach. Jeśli zaś nie mamy takiej możliwości winniśmy ustawić dwa lub trzy wentylatory w sposób zapewniający łamanie strumieni powietrznych każdego wentylatora. Co do grubości łodyg. Trafne spostrzeżenie, jednak źle zinterpretowane. łodygi puchną i stają się wytrwalsze kiedy wiązka powietrza skierowana jest bezpośrednio w ich stronę. Dostają one wówczas sygnał, że siłę budulcową rośliny trzeba skierować również do łodyg, gdyż są one w zagrożeniu.
Jeżeli chodzi o pH roztworu, ja uznaję zaczynanie od najmniejszej wartości tj., 5.5 stopnia i wraz ze wzrostem rośliny podnoszenie go, aż do wartości 6.5 stopnia. Rośliny - nawet automaty - wymagają tylu podlań, że zachowanie proporcji pH jest jak najbardziej możliwie. Roślina potrzebuje makro i mikro składników do odpowiedniego wzrostu. Jedne składniki wymagają mniejszego pH inne większego. Składniki, które podajemy przy wzroście rośliny potrzebują mniejszego, przy zakwitaniu podnosimy do średniego, by zakończyć na najwyższym zaraz przed planowanym ścinaniem. Dzięki takiemu rytmowi zapewniamy odpowiednie wchłanianie składników budulcowych dzięki czemu roślina jest pełna wigoru i nagradza nas srogimi plonami. Zauważyć tutaj warto, że wiele czynników odpowiada za przyswojenie przez roślinę tych składników. Nie tylko pH roztworu, lecz również pH gleby, mieszanka z jakiej podłoże jest stworzone, ilość promieni słonecznych dzięki, którym korzenie mają siłę, aby składniki pobrać itd. Jeżeli nie zapewniamy odpowiedniego pH schodzimy ze ścieżki, którą możemy wedle naszej woli operować, a która staje się balastem dla rośliny zamiast jej zaopatrzeniem.
Kłi_ twierdzisz, że nie wiesz dlaczego rośliny po przejściu na fazę kwitnienia zaczynają odczuwać niedobory. Również byłem świadkiem ich występowania i lekarstwem na bolączkę było odpowiednie przyjrzenie się cyklowi. Aby być doskonałym w uprawie roślin trzeba znać ją od korzeni, aż po kwiatostan. Roślina jest jak dziecko. Dziecko będące w łonie matki otrzymuje pokarm poprzez pępowinę, gdy przychodzi na świat zaczyna oddychać, płakać, machać rączkami, lecz pępowina nadal łączy go z matką. Dopiero po kilkunastu minutach jest ona odcinana i wiązana. Dziecko zaczyna opierać swoje siły i życie na otoczeniu, które zależy od rodziców. Jeśli otoczenie będzie złe, dziecko dojrzeje jako słabe. Wracając do roślin, podczas wegetacji poprzez pępowinę podajesz roślinie wszelkie składniki, które potrzebne jej są do wzrostu. Kiedy przełączasz na fazę kwitnienia roślina od razu tego nie odczuwa, dopiero po kilku dniach zmienia się jej zegar biologiczny i przechodzi w fazę kwitnienia. To jest właśnie moment odcięcia pępowiny. Po przełączeniu światła nadal podajesz jej suplementy na fazę wzrostu, a dopiero kiedy oficjalnie potwierdzi kwitnienie zaczynasz podawać nawozy na kwitnienie. To jak zaopiekujesz się rośliną podczas wegetacji, świadczyć będzie o jej powodzeniu w fazie kwitnienia.
Podlewania. Heh, z podlewaniem jest jak z paleniem. Jeśli z każdym podlaniem dajesz nawozy roślina uzależnia się od nich nie pojmując ich znaczenia. Jeśli zaś robisz przerwy od nawozów, roślina rozumie, że teraz spaliła jedynie papierosa, lecz przy kolejnym odpaleniu będzie już blancik. Podobnie jak nam, podobnie i roślinom chwila wytchnienia daje rozeznanie co jest rzeczywistością, a co umysłową fikcją.

Polecam podlewać roztworem co drugie podlanie.
Co do ziemi. Zawsze kiedy sadziłem w domu pod lampami używałem ziemi z growshopa. Po przepłukaniu i ostatnim nawodnieniu zawsze mnie satysfakcjonowała. Jeżeli zaś chodzi o uprawę w lecie pod niebem, zwykle kupowałem zwykłą ziemię z Biedronki i uzupełniałem ją Azofoską, siarczanem magnezu i dolomitem. Są to minerały, które nie dają o sobie znaku długo po zasadzeniu rośliny, lecz rozpuszczają się z biegiem czasu, dzięki czemu kwitnienie jest obfite, a potężnie rozwinięty system korzeniowy jest w stanie pobrać wszelki dostarczone suplementy. Nie polecam w domu brać innej ziemi niż profesjonalna z growshopu, ponieważ mimo, że te podłoża tworzone są masowo, robi się je w sterylnych warunkach i prawdopodobieństwo infekcji zawsze maleje w porównaniu z ziemią, którą sam byś utworzył po zmieszaniu z odpowiednimi składnikami. Na outdoor zmienia się sytuacja, gdyż rośliny rosną większe i potężniejsze, dodatkowo czerpią zasoby mineralne z otoczenia jeśli nie sadzimy w donicach, a to zapewnia naturalną próchnicę, bakterie i składniki budulcowe.
Na ledach osobiście się nie znam, nigdy nie korzystałem, lecz jak najbardziej potwierdzam słowa Pana Jointtaster'a.
Pozdrawiam wszystkich gorąco.
Łapa byki