Z cenami jest różnie, w zależności od rejonu kraju i stopnia wypasu tego, co chcesz zamontować.
Jak ma być na wypasie i bez specjalnego szukania wykonawcy to może wyjść nawet 5 tys. za kW.
Jak się człowiek trochę rozejrzy i nie weźmie sprzętu z górnej półki to do 4,2 tys. można zejść.
A jeżeli (jak w większej części instalacji u mnie) zamontuje się samemu, to poniżej 4 tys. się zmieści.
Wszystko powyższe oczywiście piszę o nowym sprzęcie. Jest zawsze opcja montażu używek od Niemca
i wtedy można cenę ściąć przynajmniej o połowę. Ale oczywiście to już jest wtedy większe ryzyko.
Jak się ma szczęście i mieszka w odpowiedniej gminie to można dostać dofinansowanie od 40% do nawet 85% kosztów.
Tak że jak widzisz ciężko odpowiedzieć na to pytanie
Co do oddawania za darmo to nie ma czegoś takiego. Albo sprzedajesz za pieniądze (tyle że się to nie opłaca przeciętnemu
zjadaczowi prądu), albo działasz jako "prosument", czyli hybryda producenta z konsumentem. Wtedy nadwyżkę produkcji
wrzucasz do sieci i tak jakby "magazynujesz", po czym jak potrzebujesz to zabierasz to z powrotem, ale operator sieci
zabiera 20% tej energii jako haracz za "przechowywanie". Do takich zabaw w rozliczanie służy licznik dwukierunkowy
(montowany za friko przez energetykę), który liczy przepływ energii wte i wewte.
Nie jest to może sytuacja idealna ale nie jest źle, zwłaszcza jak się porówna sytuację w różnych dzikich krajach
i miejscach (Australia, Kalifornia...) ale to można dużo gadać i nie jest to sedno tematu
W dodatku fizyka jest po naszej stronie i to co się wyprodukuje leci najpierw do odbiorników w domu, a dopiero
nadwyżka chwilowa wyłazi na zewnątrz. Czyli to co "zjemy" na miejscu jest nasze i nie płacimy 20% haraczu
A to oznacza że np. latem można od świtu do zmierzchu opędzić oświetlenie ogródka za pomocą fotowoltaiki.