Dobry wieczór tym, którzy się jeszcze nie zresetowali.

Króliki nie mają co jeść zatem ściąłem dziś całą AK.
Sałata była już kosztowana na weekend - z tego jednego topka wyszło ok. 1,5g palonka.
Tylko te palonko było okrutnie niedobre z dwóch przyczyn:
- zupełnie niewypłukane z nawozów
- wysuszone w kotłowni w ekpresowym tempie ok. 20 godzin.
Wszystko dlatego, że zbliżał się nieplanowany melanż no i trzeba było jakoś gości ugościć

Szczerze? Palonko smakowało jak qpa...ale za to pozamiatało wszystkich zawodników.

No i zapadła decyzja, że czas na nią. Kilka dni temu zrobiłem jej porządnego flusha w postaci prysznicu w wannie. Lałem kilka minut - górą i bokami, syfu wyleciało co niemiara.

Na koniec podlałem 2l kranówki z kroplą SuperVita. Ostatnia sesja przed kosą...
Przyrządy treningowe.
Przygotowanie sali operacyjnej i do dzieła.
Po obcięciu wszystkich bocznych łodyg pozostał główny szczyt (dla przypomnienia po toppingu, ale wyszło chyba coś zupełnie innego.
Nie mniej micha od razu się ucieszyła, jak zważyłem tylko tą część.
A to zostało po tym jak obskubałem ten szczyt z mniejszych bobków - jak widać ciężko tam dojrzeć topping zatem co mi wyszło po przycięciu stożka w fazie weg ?
Całość
Ważonko (jak dodamy 7g z sobotniego melanżu to ogólnie mokrusa wyszło 276g.
Jestem mega zadowolony w szczególności na całą masę przygód jakie po drodze przeżyła AK47.
Pamiętacie siatkę do elewacji jaką zastosowałem podczas przesadzania? Nie żałuję decyzji - myślę, że korzenie dzięki temu miały jeszcze jeden dodatkowy oddech.
Same korzenie bardzo dziwne - widać, że były b.żarłoczne bo było ich w ch*** i ciut ciut.
No i suszarnia

Wiem wiem...co sobie pomyślicie, ale nie mam innego miejsca do suszenia.
Ostateczny wynik wraz z podsumowaniem tejże odmiany w kolejnej odsłonie mojego skromnego growlogu. Z tego miejsca zapraszam wszystkich do oglądania kolejnych odcinków.
Pozdro ekipa!
DrJ